Walentynki u zwierząt

Walentynki

Mówi się, że istnieje hormon, który odpowiedzialny jest m.in. za uczucie miłości u ludzi. Czy u zwierząt też występuje taki hormon?

Tak naprawdę nikt takiego hormonu nie zidentyfikował, ani u ludzi ani u zwierząt. Jeśli jednak mam na coś postawić, to powiedziałbym, że w przypadku zwierząt rolę takiego hormonu pełnią feromony. Feromony wytwarzane są przez wiele gatunków i ich rolą jest zastępowanie niektórych zachowań oraz zmysłów. Dzięki zapachowi zwierzęta wiedzą np. gdzie kto jest i czy jest gotowy na miłość. Ciekawym przypadkiem w świecie zwierząt jest ćma. Samiec ma zupełnie inną budowę czułków, które są u niego bardziej rozgałęzione i wychwytują feromon miłości nawet z kilku kilometrów. Samica, która żyje tylko kilka dni, musi błyskawicznie znaleźć partnera, żeby się rozmnożyć. Dlatego wydziela silne feromony, które wędrują z wiatrem i docierają do samców. Jak mały móżdżek takiego owada radzi sobie z przetwarzaniem informacji i orientacją w przestrzeni, tego nie wiemy. Jednak samiec na podstawie nawet pojedynczej cząstki feromonu jest w stanie zidentyfikować samicę gotową na miłość i lecieć prosto do niej nawet 3 kilometry. Samica w tym czasie siedzi, „pachnie” i czeka, ponieważ albo słabo lata albo w ogóle nie ma skrzydeł.

Nim wybuchnie miłość między ludźmi jest pierwsze wrażanie i randki, czyli kwiaty, odpowiednie stroje, prezentacja swoich zalet itd. A jak to wygląda u zwierząt?  

Randkowanie zdarza się u zwierząt, co ostatnio miałem okazję obserwować przy moim domu podczas godów puszczyków. Otóż przez kilka nocy przylatywał do nas samiec i można było słyszeć charakterystyczne „puchu-puchu”, co można przetłumaczyć jako „tu jestem, szukam kobiety”. Po kilku nocach odezwał się drugi głos – charakterystyczny skrzek, ponieważ samice mają zupełnie inny głos niż samce. Następnie przez kolejnych kilka nocy spotykali się w okolicach mojego domu i rozmawiali ze sobą na randkach. Teraz zapewne szukają już wspólnego miejsca na gniazdo i złożenie jaj.

Jednak tym, co dla świata zwierząt jest charakterystyczne, to zachowania godowe czyli zdobywanie partnera. Co jest szalenie interesujące, bo co gatunek, to inny sposób na dobór płciowy.

Np. to, że paw indyjski ma taki długi i ciężki ogon, który uniemożliwia mu często latanie, to jest wina samic. Ponieważ przez lata dobierały sobie, jako partnerów, samce z największymi ogonami dokonując selekcji genetycznej, której efektem jest dzisiejszy wygląd samców. Innym przykładem jest ubarwienie ptaków rajskich, które nie ma żadnego uzasadnienia poza imponowaniem samicom. Stanowi wręcz zagrożenie dla życia samców, zwiększając ich widoczność w środowisku naturalnym.

Niektóre gatunki korzystają z zewnętrznej pomocy, by się przypodobać płci przeciwnej. Na przykład u wielu gatunków małp można zaobserwować wcieranie aromatycznych substancji w skórę. Zwłaszcza u gatunków pochodzących z Nowego Świata, czyli Ameryki Środkowej i Południowej. Mogą to być rośliny czy owoce. Proszę sobie wyobrazić, że mieszkające w naszym zoo kapucynki czarno-białe, aby przypodobać się potencjalnym partnerkom, wcierały sobie w skórę cebulę! Trudno powiedzieć, czy to zadziałało na wybuch miłości, ale na pewno było odważne, a zapach intensywny.

To tylko kilka przykładów i jest ich oczywiście więcej. Wszystkie jednak są zbliżone do naszych, ludzkich, bo przecież Homo sapiens to jeden z gatunków zwierząt i niestety dość prymitywny w porównaniu do innych. Bo czy ktoś chce, czy nie chce się z tym zgodzić i zaakceptować, to tak jest – należymy do świata przyrody, jesteśmy jednym z jej elementów.

Zazdrość to brzydkie uczucie u ludzi, które potrafi generować skrajne zachowania. Czy zazdrość można zaobserwować u zwierząt i jeśli tak, jakie ma podstawy?

Zazdrość, w przypadku człowieka jest atawizmem, w przypadku zwierząt chodzi o konkurencję międzygatunkową lub osobniczą. Czasami chodzi o terytorium, czasami o zasoby (na przykład dostęp do pokarmu), a czasami o możliwość rozrodu, czyli uzyskanie jak największej liczby potomstwa. W efekcie to co obserwując zwierzęta nazywamy naiwnie zazdrością jest walką o przetrwanie.

Po drugiej stronie skali znajduje się czułość, czyli dotykanie, przytulanie czy całowanie. Lubimy mówić o tym, że zwierzęta się kochają, że się przytulają lub całują. A jak jest w rzeczywistości?

Dotyk służy wielu celom. U zwierząt wyżej rozwiniętych dotyk czy przytulanie może być metodą komunikacji dobrych i złych uczuć, jak u naczelnych. U innych zwierząt jest to przede wszystkim objaw dominacji. Dodam, że nie musi to być wcale mocny dotyk, czy uderzenie, czasem wystarczy dosłownie muśnięcie, aby potencjalny przeciwnik uciekł. Co ważne podobnie jest z całowaniem. Pozornie najbardziej całuśnym gatunkiem jest gurami całujący. To gatunek ryby, której przedstawiciele wyglądają jakby cały czas się całowały, oprócz momentów kiedy jedzą lub śpią. W rzeczywistości jest to walka pomiędzy osobnikami  tego gatunku. W tym celu mają specjalnie rozwinięte wargi, które tworzą jakby przyssawkę, którą się dwa osobniki stykają i przepychają sprawdzając, który jest silniejszy.

Już jutro mamy Walentynki – Dzień Zakochanych, więc jak to właściwie jest w świecie zwierząt, można mówić o stanie zakochania?

Odpowiem przypowieścią. Wiosną na moście stało dwóch mędrców chińskich. Jeden z nich mówi do drugiego: „Patrz jaka piękna wiosna – ptaki śpiewają, drzewa kwitną. Nawet te rybki z radości wyskakują z wody!”. Drugi mędrzec na to: „Skąd wiesz, że one tak z radości wyskakują, przecież nie jesteś rybą?” To właśnie to pytanie powinien zadać pierwszy mędrzec, a nie wyciągać wnioski odnosząc je do własnych uczuć. W naturze ryby wyskakują z wody w określonych sytuacjach, które nie mają nic wspólnego z radością. Robią to gdy goni je drapieżnik, gdy w wodzie jest niedobór tlenu lub gdy mają pasożyty. Niestety my ludzie mamy w zwyczaju nadawać zwierzętom własnych cech czy uczuć, czyli antropomorfizować. Ten przykład pokazuje również jak trudno jest interpretować zachowania zwierząt bez wiedzy biologicznej. A odpowiadając bezpośrednio na pytanie, moim zdaniem nie można mówić o stanie zakochania u zwierząt, w taki sposób jak my to rozumiemy. Można mówić o chęci przetrwania i poczuciu bezpieczeństwa, ale nie o abstrakcyjnych uczuciach. Niemniej zachęcam do obserwowania zwierząt, bo dzięki temu lepiej zrozumiemy przyrodę, poczujemy się jej częścią, a tym samym z większą troską będziemy o nią dbać.