Sara – drugie urodziny

ZOO Wrocław

Rozmowa z opiekunem zwierząt we wrocławskim zoo Jarosławem Wochalem.

Jesteś we wrocławskim zoo opiekunem zwierząt od kilku lat. Skąd pomysł na pracę w zoo ze zwierzętami?

– To zawsze było moim marzeniem. W dzieciństwie przeglądałem atlasy przyrody i uwielbiałem spacery po lesie – dobrze czułem się w towarzystwie natury. Studia na Uniwersytecie Przyrodniczym we Wrocławiu dały mi wiedzę, potrzebną opiekunowi zwierząt i możliwość odbycia stażu w ogrodzie zoologicznym. Tak to się zaczęło. Teraz spełniam to marzenie.

Dbasz głównie o tapiry anta, hipopotamy karłowate i słonie indyjskie. Doglądasz również nosorożców indyjskich, zebr górskich, bantengów, manatów czy hipopotamów nilowych. To sporo, ale czy masz swój ulubiony gatunek?

– Moją największą miłością stały się tapiry anta. Nie pytaj jednak dlaczego, bo nie mam jednej odpowiedzi. Może dlatego, że są tak interesujące pod względem biologicznym, a może ze względu na sposób w jaki wykorzystują swoją inteligencję, a może po prostu urzekło mnie wszystko na raz? 

Co to właściwie za gatunek, czym się charakteryzuje?

– W naturze zamieszkują tropikalne tereny Ameryki Południowej. Są skryte i nieuchwytne, rzucają się do ucieczki gdy w okolicy pojawi się człowiek. Są spokrewnione z nosorożcem i koniem, ale z wyglądu nie przypominają żadnego z nich. Są po prostu jedyne w swoim rodzaj – wielka głowa ze stojącymi uszami, krótka trąbka umożliwiająca chwytanie pokarmu, beczułkowaty tułów zakończony krótkim ogonkiem i fryzura typu „irokez”.

Czyli są z natury nieufne w stosunku do człowieka. W jaki sposób opiekun zwierząt buduje zaufanie z takim podopiecznym?

– W warunkach hodowlanych zachowania tapirów względem ludzi znacznie różnią się od tych w naturze. Dorastające w towarzystwie swoich opiekunów maluchy szybko przyzwyczajają się do ich obecności, a z czasem traktują ich jak członków stada. Potwierdzenie tej reguły miało miejsce na początku 2018 roku, kiedy do naszego stada tapirów dołączyła Sara.

Zatem wróćmy na narodzin Sary, jak to było?

 –  Choć tapiry z reguły spały na osobnych legowiskach, tego ranka – 31 stycznia 2018 r., opiekunowie zastali je wszystkie leżące obok siebie – Sabrinę, Sonięi Tapinosa. Między potężnymi zwierzętami, u boku swojej matki – Sonii, spała delikatna kilkukilogramowa kuleczka. Jej ciało pokryte było biało-czarnymi  paskami- charakterystycznym „kamuflażem” młodych tapirów. Nowa członkini stada dostała imię Sara i od razu rzuciła urok na nas wszystkich.

Jak wyglądały pierwsze dni małego tapira?

– Od pierwszych chwil życia Sara starała się samodzielnie chodzić. Nie ułatwiała jej tego ciężka głowa, która przeważała całe ciało do przodu, powodując liczne upadki. Wiele radości czerpali pielęgniarze oglądając ten zabawny spektakl. Każde kilka kroków małej tapirzycy kończył szpagat lub miękkie lądowanie głową w ściółce. Sonia nie opuszczała w tym czasie na krok swojego dziecka. Towarzyszyła jej nieustannie pomimo zmęczenia porodem. Uważnie asekurowała córkę, podczas stawiania pierwszych kroków, podtrzymując ją nosem i pomagając wstać.

A jak reagowały pozostałe tapiry na Sarę?

– Reszta stada, czyli ojciec Tapinos i babcia Sabrina, również nie przegapili tych ważnych chwil w życiu Sary. Z wielkim zainteresowaniem obserwowali poczynania nowej członkini grupy chodząc za nią krok w krok. Oczywiście smak i zapach noworodka też został skrupulatnie zbadany. Otoczona przez trzy dorosłe osobniki młoda samica wyglądała na wręcz zakłopotaną faktem, że trzy pochylone nad nią wielkie głowy badają ją liżąc. Takie zachowania wśród zwierząt są jednak bardzo ważne. Tworzą silne relacje na resztę życia między noworodkiem a stadem. Bardzo ciekawe było to, że od urodzenia ucinała sobie drzemki nie tylko u boku mamy, lecz również wylegiwała się z ojcem lub babcią. W takich sytuacjach dało się słyszeć jak Sonia wysokimi dźwiękami nawołuje swoją córkę, by ta jednak wróciła do matczynego legowiska.

Jak miały pierwsze tygodnie życia tapira?

– Tapiry to zwierzęta ciepłolubne, więc pierwsze trzy miesiące Sara spędziła w pawilonie. Na szczęście nie brakowało tam ciekawych przedmiotów, zakamarków, dźwięków i zapachów, które mogłyby zaspokoić potrzeby małego odkrywcy. Gdy Sara pewniej stanęła na nogach, zaczęła intensywnie poznawać otoczenie. Bardzo chętnie sprawdzała jak smakują pokarmy stałe, choć nie była w stanie nawet ich pogryźć. Siano, warzywa i owoce – ewidentnie miała na nie ochotę. Komicznym obrazkiem były również jej próby jedzenia paszy z wiaderek przeznaczonych dla dorosłych tapirów. Przewracała jedno z nich i wchodziła do środka, niemal cała się w nim mieszcząc.

Na zdjęciach z pierwszego okresu życia widać, że mała tapirzyca jest nie tylko urocza, ale ma też „niezły” charakterek. Czy dała wam, opiekunom we znaki czy była idealnym podopiecznym?

Oczywiście, że dała nam we znaki, bo aniołkiem nie była. Próbowała gryźć wszystko, niekoniecznie tylko rzeczy będące pokarmem. Co dało się przewrócić, musiało zostać przewrócone, gdzie dało się wejść, musiało zostać sprawdzone. Podczas prac porządkowych na wybiegu z przyjemnością strącała na ziemię oparte o ścianę grabie i łopaty. Gdy była już trochę starsza, przewracała nawet taczkę z odpadami, chcąc sprawdzić co jest w środku. Kradzież rękawic roboczych z kieszeni również nie była dla niej problemem. W czasie rozkładania jedzenia na wybiegu nie dało się spokojnie przejść obok Sary, ponieważ wkładała głowę do wiaderka uniemożliwiając dalszą pracę. Nikt jednak nigdy się na nią nie złościł. Wręcz przeciwnie. Opiekun będący w centrum zainteresowania swojego podopiecznego, to szczęśliwy opiekun.

Jak wyglądał pierwszy spacer Sary na zewnątrz?

– Pierwsze kroki na wybiegu zewnętrznym stawiała dość niepewnie, jednak szybko woda sodowa uderzyła jej do głowy i to dosłownie. Biegała jak szalona między powolnie spacerującymi starszymi osobnikami. Przewracała im pojemniki z jedzeniem, wylewała wodę z poideł i gryzła po nogach. Szaleństwom nie było końca. Każdy kolejny spacer wyglądał podobnie, więc rósł również apetyt młodej samicy. Zjadając w pośpiechu swoją porcję pożywienia, próbowała podkradać porcje powoli jedzących seniorów. Młode, zielone gałązki drzew liściastych znikały zanim reszta stada zdążyła wywęszyć smakowity kąsek.

Kiedy patrzy się na jej zdjęcia, to wydaje się, że wręcz do nich pozuje. Jak to możliwe?

– Nie będzie w tym ani odrobiny przesady, jeśli powiemy, że tapirzyca Sara to prawdziwa gwiazda. Już jako miesięczny maluch wystąpiła pierwszy raz przed kamerą. Jej przyjście na świat ogłosiło wiele stacji telewizyjnych i radiowych oraz wiele tytułów papierowych i internetowych. Kolejne występy w mediach związane były ze światowym dniem tapira i oczywiście z jej pierwszymi urodzinami. Sara nigdy nie potrafiła przejść obojętnie obok kamery czy aparatu fotograficznego. Musiała zbadać te tajemnicze przedmioty. Zdarzyło się, że obwąchując obiektyw tak go pobrudziła, że kamerzysta musiał zakończyć zdjęcia!

Spotykamy się przy okazji drugich urodzin Sary. Pierwsze były obchodzone hucznie, dlaczego to wydarzenie jest ważne?

– Czas płynie nieubłaganie. Z małej Sary wyrosła duża i silna samica tapira amerykańskiego. Rozmiarami już prawie dorównuje swoim rodzicom, a dziecięcy „kamuflaż” zastąpiła stonowana brązowa sierść. Dziecięce psoty odeszły już prawie w niepamięć, choć wydaje się, że w tapirach na całe życie zostaje coś z dziecka. Niebawem europejski koordynator do spraw hodowli zachowawczej tego gatunku podejmie decyzję o dalszych losach Sary. Prawdopodobnie zostanie przewieziona do innego ZOO w Europie, by tam z przeznaczonym jej samcem wydać na świat kolejne pokolenie tapirów anta.

Co w takiej chwili czuje opiekun, kiedy wie, że to zapewne ostatnie wspólnie obchodzenie urodzin z podopiecznym, którego wychowywał od oseska?

– Na pewno nie jest to łatwy moment, bo przywiązujemy się do zwierząt. Jest to jednak też moment by zatrzymać się i pomyśleć o roli jaką pełnimy my opiekunowie zwierząt. W skali mikro to codzienne dbanie o potrzeby zwierząt – karmienie, sprzątanie, treningi medyczne, enrichment[1]. Ot, zwykła codzienna praca. Jednak w skali makro to międzynarodowy program zachowania zagrożonych wyginięciem gatunków w ramach hodowli zamkniętych, jakim są ogrody zoologiczne. Mam nadzieję, że kiedyś, potomstwo naszych podopiecznych będzie mogło wzmocnić populację żyjącą w środowisku naturalnym.

***

Jarosław Wochal, absolwent Wydziału Biologii i Hodowli Zwierząt, Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu. Opiekun zwierząt w sekcji ssaków kopytnych – największego działu Wrocławskiego Ogrodu Zoologicznego. Na co dzień dba o tapiry, słonie, kapibary oraz hipopotamy karłowate. Interesuje go wszystko co związane jest z dziką przyrodą.

[1] czyli wzbogacanie środowiska życia zwierząt, którego zadaniem jest utrzymywać zwierzęta w dobrej kondycji fizycznej i psychicznej, unikanie nudy oraz podtrzymywanie zachowań zgodnych z naturą danego gatunku.